Aleksandrowska ars sepulcralis
Albo post zastępczy, bo napisać raport o stanie zabytkowego Lubicza chwilowo mnie przerasta – może w listopadzie. Gdzieś w trzeciej dekadzie sierpnia odbywał się w Aleksandrowie Pogranicznym festiwal, którego nazwa nawiązuje do niemal legendarnego spotkania dwóch cesarzy. Podobno budzi to niesmak określonych kół, gdyż gloryfikować zaborcę w tytule międzynarodowego wydarzenia znaczy u niepokornych sarmatów tyle co okryć się infamią na wieki. Biada zasłuchiwać się w soprany i smyczki, wszak tylko faryzeusze pierwszej wody na tą galę uczęszczają. Konstatując językiem nauk ścisłych: hałaśliwość tego towarzystwa jest odwrotnie proporcjonalna do liczebności, a skala oddziaływania, poza ośrodkiem wirtualnym, infinitezymalnie mała – i dobrze. W lokalne polityczne szachy nie grywam, melomanem nie bywam, pozostała więc wystawa oraz rowerowy rajd. Obie imprezy nawiązywały do poszukiwania śladów pogranicza prusko-rosyjskiego w krajobrazie i architekturze. Innymi słowy turystyka kulturowa dla wielbicieli XIX wieku. Rowerowy rajd graniczny opisywany był TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ. Tytułem suplementu zdjęcie domu celników z 1901 r. oraz kącik dewocyjny – w odróżnieniu od chojnickiego – naścienny.
Wystawa fotograficzna „Pogranicze? Poszukiwanie śladów w regionie Torunia” odbyła się w Aleksandrowskiej Izbie Historycznej – miejscu, w którym niegdyś mieszkał batiuszka cerkwi, a dziś pełni rolę kaplicy prawosławnej – niestety zamkniętej podczas wystawy. O dziwo, krzyż prawosławny wiszący nad wejściem do kaplicy pozbawiony jest belki górnej (filakterium).
Wróćmy do tytułowego meritum. Wyprawę na wernisaż urozmaiciłem tanatoturystyką, czyli zwiedzaniem miejscowego cmentarza parafialnego. Nekropolia może poszczycić się kilkudziesięcioma zabytkowymi (wykonanymi przed 1945 r.) nagrobkami wykonanymi w przeważającej części z piaskowca i w o wiele mniejszej liczbie z lastryka. W znakomitej mierze ich twórcami są założyciele pierwszego i najprężniejszego zakładu kamieniarskiego w Aleksandrowie Kujawskim, którego tradycje kontynuowane są do dziś. Mowa oczywiście o kamieniarskim rodzie Kuza. Kamienną sagę zapoczątkował Stanisław Kuza (1869-1932) otwierając zakład kamieniarski w 1896 r.; w tym samym czasie otwarto w Aleksandrowie cmentarz parafialny. Kontynuatorami byli synowie Czesław, Antoni oraz Franciszek. Pierwszy z nich prowadził warsztat zarówno w Aleksandrowie, jak i we Włocławku gdzie zlokalizowane były wszystkie pozostałe zakłady kamieniarskie Kujaw Wschodnich. Po jego śmierci warsztatem aleksandrowskim aż do 1980 r. kierowała jego żona Stanisława z Chlewickich zaś oddział włocławski przejął brat Antoni. Ze względu na oskarżenie o defraudacje gospodarczą na szkodę III Rzeszy, Antoni został wywieziony do obozu gdzie został zamordowany, firma zaś została przyłączona do warsztatu kamieniarskiego B. Dobrzyńskiego. Z kolei Franciszek otworzył własną pracownię dopiero po wojnie, w 1958 r. i prowadził ją do 1976 r. Współczesnymi kontynuatorami tradycji są państwo Grzelińscy. Prawnuk Stanisława Kuzy, Jacek przejął zakład z rąk babki Stanisławy w 1984 r. Od 2009 r. formalnym właścicielem została małżonka Inez Grzelińska.
Przejdźmy teraz do zespołu cmentarnego. Na śmierć zapomniałem wykonać zdjęcie zabytkowej bramy, która podobnie jak sam cmentarz wraz ze stojącą na nim neogotycką kaplicą widnieje w rejestrze zabytków od 1995 r. Po wschodniej stronie kaplicy znajdują się nagrobki oraz naścienne tablice inskrypcyjne.
Idąc główną aleją nie sposób przegapić mauzoleum rodu Hermanowskich. Ubogi neogotyk, co nieco pękaty i niestety w złym stanie technicznym. Napis nad wejściem niemal niewidoczny.
Na północ od kaplicy znajduje się kolejny znak rozpoznawczy aleksandrowskiej nekropolii. Urna otulona draperią, na której umieszczono medalion z portretem jednego z członków rodu Gwiazdowskich. Stoi na piaskowcowym prostopadłościennym postumencie. Całość w swoim wyrazie zbliżona do cippusa. Choć nagrobek wykonano prawdopodobnie pod koniec lat 20. XX w., czyli w czasie rosnącej popularności lastryka ujętego w modernistyczne formy, ten świadomie nawiązuje do klasycyzmu (unikano wtedy krzyży na rzecz antykizujących urn).
Największa koncentracja zabytkowych nagrobków występuje w południowej stronie cmentarza, zaraz za bramą główną i z uwagi na niski mur dobrze widać je z ulicy.
Najskromniejsze przyjmują formę mogiły obmurowanej nakrytej płytą poziomą z inskrypcją i obowiązkowym krzyżem. Czasami dołączano gałęzie palmowe bądź oliwne przewiązane wstęgą. Zdarzają się też wersje stanowiące ogrodzone pole grobowe, przy czym krzyż na płycie oraz słupki ogrodzeniowe przyjmują postać pni drzewa. Warto zwrócić uwagę, że żeliwne obejście na aleksandrowskim cmentarzu to prawdziwa rzadkość. Doliczyłem się tylko jednego przykładu.
W przypadku bardziej złożonych form pomnikowych poziome płyty posiadają o wiele ciekawsze formy zdobienia, o czym za chwilę. Inną nieskomplikowaną postacią nagrobka są postumenty z żelaznymi krzyżami. Z żelazem na cmentarzu krucho, znalazłem jedynie dwa z międzywojnia, nawet jeśli jest ich więcej to ich liczba nie przekracza palców jednej dłoni.
Niepodważalnym wyróżnikiem są piaskowcowe pomniki wykonane w formie krzyży osadzonych najczęściej na skałkach. Pod krzyżem umieszczone są tablice inskrypcyjne przyjmujące postać otwartej księgi. Ramiona krzyży proste albo naśladują pnie drzewa udekorowane motywami floralnymi: oplecione bluszczem, z makówkami. Czasami towarzyszą złożone na skałkach liście paproci. Najbardziej efektownie prezentują się te z zamontowaną z pomocą liny kotwicą lub z przewieszonym całunem. Zdarzył się też krzyż o zakończeniu trójlistnym z zawieszonym wieńcem laurowym i przyozdobiony liściem dębu.
Czasami same krzyże pozostają w cieniu kształtu i zdobienia samego postumentu. Poniżej dwa pomniki z krzyżami, których przednie ściany postumentów zostały ubogacone płaskorzeźbami połamanych kwiatów i twarzą żałobnicy. Oryginalny kształt pomnika po prawej (fot. 18) nie zawsze pozwala zauważyć fazowanych ramion krzyża.
Mimochodem wprowadziliśmy już formy antropomorfizowane, których rzecz jasna jest więcej i niebawem zostaną przedstawione. Jeszcze tylko obowiązkowy przykład z serii „krzyż+postument” – bogato zdobionego pomnika rodziny Górczyńskich. U podnóża postumentu widzimy wieniec laurowy ze wstęgą, nad tablicą inskrypcyjną zaś feston, u szczytu woluty. Sam krzyż wyposażono w liście dębu.
Zaprezentowany powyżej pomnik towarzyszy mogiłom z płytami poziomymi udekorowanymi motywem roślinnym. O ile dobrze widzę wiązanka składa się z róż, liści laurowych i dębowych. To właśnie okaz płyty poziomej z wyrafinowanym zdobieniem, który zapowiadałem przy [fot. 11].
A oto kolejne.
Oczywiście postumenty z krzyżem nie są jedynym rodzajem sztuki sepulkralnej omawianego cmentarza. Do naszych czasów przetrwał pomnik w postaci ściętego pnia drzewa stojącego na skałkach z zawieszonym zwojem służącym za tablicę. Zdobienie dopełniono motywami roślinnymi, wizerunkiem krzyża z pni i wieńcem laurowym, w który wpisano medalion. Innym interesującym przykładem jest obelisk udekorowany długim liściem palmowym, stojący na prostopadłościennym postumencie przystrojonym wieńcem laurowym.
Jeszcze jedną rzucającą się w oczy konstrukcją jest pomnik rodziny Kamińskich. To modernistyczna aedicula z czerwonego piaskowca, którego prześwit wypełnia krzyż wraz z krucyfiksem oraz tablice inskrypcyjne. Pod środkowymi tablicami umieszczono gazon na kwiaty. Całość pola grobowego ograniczona przez kuty łańcuch rozwieszony pomiędzy prostopadłościennymi słupkami.
Kunszt kamieniarza ujawniają dwa kolejne nagrobki z krucyfiksem (fot. 25). Pierwszy należący do rodziny Modrzejewskich składa się z pionowej płyty, na której wyrzeźbiono spowity dymem krzyż zajęty od spodu płomieniami ognia. Męka Pańska dodatkowo została zobrazowana jasnością i cierniami. Drugi z nich to aedicula, we wnęce której stoi krzyż. Tympanon zaokrąglonego frontonu zdobią rośliny. Dużo podobnych pomników znajduje się na cmentarzu w Kowalewie Pomorskim.
Spośród zasygnalizowanych już form antropomorficznych wyróżniamy dominujące niemal na każdym cmentarzu veraicony, żałobnice i anioły. Tu szczególnym wzięciem cieszy się motyw żałobnicy, być może niesłusznie kojarzony z Matką Boską. Znaleziono też relief przedstawiający świętą rodzinę (trzy przypadki) oraz temat upadku pod krzyżem. W tej sferze aleksandrowska nekropolia nie wypada tak okazale, jak w motywie krzyża na skałkach. Napotkałem tylko dwie rzeźby. Tego typu realizacje, zwłaszcza anioły, zwykle były o wiele droższe od płaskorzeźb, z którymi spotykamy się tu w większości przypadków.
A jak wygląda pomnik aleksandrowskich mistrzów kamieniarstwa? Otóż pierwowzorem nagrobka rodziny Kuza jest wykonany dla rodziny Leliwa-Pileckich nagrobek autorstwa samego Władysława Konopki, stojący na Cmentarzu Starym w Łodzi. Mamy do czynienia z dużym krzyżem, którego ramiona pokryte są cierniem. Na ich skrzyżowaniu medalion – veraicon. Poziomą belkę od krzyża podtrzymują dwie kolumny, zdaje się że w stylu doryckim. Od oryginału różni się tym, że pomnik dostawiono do grobowca, a nie do ogrodzonego pola grobowego.
Sporą trudność nastręcza ustalenie autorstwa poszczególnych nagrobków. Dzieła kamieniarzy na aleksandrowskim cmentarzu tylko w nielicznych wyjątkach zostały sygnowane. Podczas wizyty nie odnalazłem sygnatury Stanisława Kuzy. Na szczęście wiem gdzie jej szukać. Zachowała się na nagrobku Stanisława Ciszewskiego. Sam nestor rodu nie wykonywał jedynie nagrobków na macierzystym cmentarzu. Jego realizacje możemy znaleźć m. in. w Służewie i Nieszawie. Można powiedzieć, że wraz z synami zdominowali ówczesny rynek kamieniarski tej części Kujaw i nawet skutecznie konkurowali na najtrudniejszym terenie, czyli we Włocławku otwierając tam swój zakład. Sygnaturę Czesława Kuzy znajdziemy na nagrobku Prusarczyka. Na pewno na włocławskim cmentarzu komunalnym pozostawił co najmniej jedno wykonanie – nagrobek rodziny Riedlów, lecz nie musimy szukać aż tak daleko. Wystarczy przejść się na aleksandrowski cmentarz prawosławny albo na mennonicko-ewangelicki w Słońsku Górnym. Tym samym obalaliliśmy mit jakoby polscy kamieniarze realizowali swoje usługi wyłącznie na katolickich cmentarzach. Podobno najtrudniej odnaleźć podpis Antoniego Kuzy. Jedyne podpisane jego imieniem prace zachowały się w Chodczu.
Także kamieniarze spoza Aleksandrowa Kujawskiego wystawiali tu swoje nagrobki. Za przykład niech służy obelisk z przyczółkiem o łuku odcinkowym wystawiony rodzinie Cybulskich przez Fryderyka Gontarskiego z Włocławka. Gontarski zasłynął nie tyle z pomników nagrobnych, co z popiersia króla Kazimierza III Wielkiego umieszczonego w kościele parafialnym pw Św. Urszuli w Kowalu.
Doszukać się też można wytworów Hermanna Pfitznera, kamieniarza łódzkiego posiadającego filię we Włocławku. Zrealizował dwa zamówienia – nagrobek rodziny Witkowskich oraz piaskowcową płytę umieszczoną na ścianie kaplicy. Zważywszy na koncentracje zakładów kamieniarskich w stolicy Kujaw Wschodnich oraz renomę i kunszt kamieniarzy łódzkich, tzw. import włocławsko-łódzki nie dziwi. Podejrzewać można, że pomników wytworzonych poza zakładem Kuzy jest więcej. Choćby aedicula z (fot. 25) nie pasuje mi stylem do reszty zabytkowych nagrobków.
Niewątpliwie pozytywną cechą warsztatu kamieniarskiego jest kontynuacja wykonywania dawnych form i kształtów nagrobka. Poniżej przykład tablicy inskrypcyjnej stojącej na mogile obmurowanej z dwudziestolecia międzywojennego oraz identyczny wykrój pochodzący z lat 10. naszego stulecia. Podobnych tablic wykonanych po wojnie występuje co najmniej kilka.
Cmentarz parafialny to również miejsce pochówku cywilnych ofiar wojny oraz walczących w niej żołnierzy. W bezpośrednim sąsiedztwie kaplicy znajduje się mogiła zbiorowa niemieckiego nalotu bombowego z września 1939 r. Forma przysadzista, charakterystyczna dla wielu tego typu pomników tworzonych w pierwszych dwóch dekadach PRLu. Swoją ciężkością zdaje się niemal przyćmiewać traumę po stracie pochowanych tam osób. Pozostałe mieszczące się tutaj pomniki pamięci narodowej: kwatera żołnierzy wojska polskiego poległych w 1920 r., inna mogiła zbiorowa ofiar niemieckiego bombardowania lotniczego z września 1939 r., mogiła zbiorowa ofiar terroru hitlerowskiego, a nawet mogiła zbiorowa żołnierzy radzieckich poległych w 1945 r. są o wiele subtelniejsze w wyrazie.
Tyle dobrego, a co złego? Tak się jakoś składa, że w wielu miastach zamieszkałych przed wojną przez społeczność żydowską, „nie wiadomo jakim to tajemniczym sposobem”, macewy nagle lądują na cmentarzu rzymskokatolickim – wykorzystane powtórnie, tym razem jako element konstrukcji nagrobka. Tzw. macewy wielorazowego użytku namierzyłem również na terenie aleksandrowskiej nekropolii. Dokładnie cztery takie przypadki, z czego najbardziej rażący ilustruje fot. 37.
Zdarzyły się też dwa pojedyncze przypadki odpowiednio: potraktowania nagrobka jako obiektu do pokolorowania (to naprawdę nie jest trendy) i walania się starego nagrobka pośród współczesnych – być może rodzina wystawiła zmarłemu nowy pomnik i nie zdążyła zutylizować.
Cmentarz w Aleksandrowskie Kujawskim z pewnością wart jest polecenia wszystkim tanatoturystom i cmentarofilom. Kilka nagrobków dorównuje realizacjom artystycznym zebranym na Powązkach, czy Cmentarzu Starym w Łodzi. Na cmentarnej mapie województwa kujawsko-pomorskiego absulutnie must see.
Niniejsze opracowanie bazuje w oparciu o większość, lecz nie o wszystkie zabytkowe nagrobki. Pomija szczegółowe daty ich utworzenia z uwagi na brak dostępu do kart inwentaryzacyjnych. Nie poruszono również aspektu symboliki cmentarnej oraz szczegółowej analizy inskrypcji. Zdjęcia brakujących sygnatur i bramy zostaną dołączone w przyszłości.
Bibliografia:
- A. Ciechalski, Popiersie króla Kazimierza III Wielkiego w kościele parafialnym pw Św. Urszuli w Kowalu, [w:] Zapiski Kazimierzowskie”, 2009, nr 3, s. 21-26 – link.
- J. Dominikowski, Nekropolia Łodzi Wielkoprzemysłowej, Łódź: Wydawnictwo Konserwatorów Dzieł Sztuki, 2004. (w zakresie opisu nagrobków)
- H. Glass (red.), Przewodnik ilustrowany po Włocławku, Włocławek, 1922 – link.
- Informacja o wystawie „Aleksandrowska sztuka nagrobna” z dn. 03.11.2009 r.- link. [dostęp: 10.10.2013]
- A. Mietz, Kamieniarski ród Kuzów. Tropem tradycji kutej w kamieniu, Bydgoszcz: Arcanium, 1989.
- A. Mietz, Uwagi o wartościach źródłowych nagrobków kujawskich z lat 1800-1918, [w:] „Zapiski kujawsko-dobrzyńskie. Seria D. Gospodarka”, 1981, s. 311-335.
Pyszny portret pana S.K.!
Zawsze przy tak charakterystycznym zdjęciu (sztywna sylwetka, szklisty, wpatrzony w pustą przestrzeń wzrok) przychodzi mi na myśl sytuacja i miejsce w którym zostało ono zrobione. Jakie było wyposażenie atelier? Czym oświetlano modela? Fotografie „robiono” na płycie szklanej czy już na błonie? I na koniec: model stał / siedział (?) i w jaki sposób był stabilizowany… . Wystarczyło słowo („Teraz proszę się nie ruszać przez dwie minuty”) czy też (jak gdzieś przeczytałem) osoba portretowana była do nieruchomości nakłaniana przez system podpórek i kleszczy zapobiegających poruszeniom… .
– Stare portrety dają dużo do myślenia.
może, dla doświetlenia zdjęcia w użyciu była jeszcze spalana magnezja. Podobnie „gorący” wzrok ma mój Tata na koniu na fotografii z ok. 1946 r., ale koń jest spokojny – posągowy…
Ta-a-ak, stare fotografie skłaniają do myślenia!
Polecam uwadze cmentarz w Służewie. Jest dużo, dużo starszy i całkiem dobrze zadbany. Opiekę nad niektórymi pomnikami sprawuje miejscowa młodzież, harcerze i Bóg jeszcze wie kto, ale byłem pod wrażeniem porządku, jaki tam panował. Różnorodność architektury pomników zrobiła na mnie silniejsze wrażenie niż to co można zobaczyć w Aleksandrowie.
Dziękuję za polecenie. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko udać się do Służewa.
Kilka ciekawych przewojennych nagrobków jest również na pobliskim Aleksandrowi cmentarzu w Grabiu. Chyba niektóre zostaną wkrótce zlikwidowane, bo niektórymi nikt się nie zajmuje. Widziałam karteczki od proboszcza na nich, by się skontaktować z biurem parafialnym. Przy najbliższej okazji postaram się zrobić zdjęcia, może ktoś, kto się zna, potrafi lepiej ocenić. Mnie się od zawsze podobały, bo były inne. Jeden lub dwa to takie właśnie krzyże na skałce.