Zapomniane cmentarze Torunia #03: Cmentarz Benedyktynek


Rzućmy okiem raz jeszcze na przedstawiony poprzednio wycinek mapy Böhmera [1]. Dziś przedstawię losy cmentarza (3) zwanego cmentarzem Benedyktynek.

[Rys. 1] Wycinek mapy Torunia z omawianymi cmentarzami
Źródło: J. Böhmer, Karte der Stadt Thorn nebst Umgegend, 1: 12500, 1884

Benedyktynki do czasu II wojny północnej, w której okres zmagań Polaków ze Szwedami zwany jest powszechnie potopem szwedzkim, posiadały swój cmentarz na terenie ich zespołu sakralnego składającego się z kościoła Św. Ducha, klasztoru i szpitala. Kościół i szpital wybudowano w 1242 r. Całość stała poza murami miejskimi tuż przy nadbrzeżu wiślanym na osi istniejącej do dziś bramy klasztornej [Rys. 2]. Dlatego też ulica prowadząca do tego miejsca ze Starego Rynku nosi nazwę św. Ducha. Zakon benedyktynek został sprowadzony przez Krzyżaków w roku 1311, lecz dopiero w 1415 r. przypadł im we władanie szpital. Ze względu na to, że cały obiekt posiadał funkcje obronne gdyż był otoczony murami, został zburzony przez wojska szwedzkie w 1656 r. aby nie utrudniał obrony zdobytego miasta od strony zachodniej [2].

[Rys.2] u góry – kościół i klasztor benedyktynek od północy przed zburzeniem w 1656 r.
źródło: „Atlas Fryderyka V” wg Z. Kruszelnicki, Toruń nie istniejący, 1987
U dołu – orientacyjne położenie tego zespołu sakralnego na tle współczesnej mapy Torunia.
źródło: Google Maps, 2012

Zakonnice po ponad dziesięcioletnich perypetiach związanych ze znalezieniem siedziby otrzymują w 1667 r. kościół Św. Jakuba, a przebywający tam od 1557 r. ewangelicy gminy nowomiejskiej przenoszą się do Ratusza Nowomiejskiego. W skład majątku przekazanego Benedyktynkom wchodziły także budynki szpitalne oraz grunty z folwarkiem za bramą Św. Jakuba. To właśnie tam siostry zakonne założyły swój nowy cmentarz. Dziś odpowiada temu miejsce pomiędzy ulicą Lubicką, a ulicą Winnica, a dokładniej powierzchnia zaznaczona przeze mnie na mapie na niebiesko [Rys. 3] ponieważ jak widzimy dzisiejszy układ ulic w tym rejonie nie odpowiadał przedstawionemu na mapie z 1884 r. [Rys. 1]

\ [Rys. 2] Cmentarz benedyktynek zaznaczony na tle mapy satelitarnej współczesnego Torunia.
Źródło: Google Maps, 2012

Nie wiadomo mi dokładnie, w którym roku powstało założenie cmentarne. Najpewniej zaczęło istnieć od razu po przekazaniu kościoła Św. Jakuba z przyległościami, czyli od 1667 r.  Po tym jak w 1795 r. Rejencja Kwidzyńska zatwierdziła uchwałę Rady Miasta Torunia o zakazie pochówków w obrębie murów miejskich postanowiono, że głównym cmentarzem dla katolików z gminy nowomiejskiej będzie cmentarz wokół kaplicy Św. Katarzyny [3]. Jednakże później, w okresie wojen napoleońskich, kaplica i inne zabudowania dookoła tj. Przedmieście Katarzyńskie zostały zniszczone toteż przystąpiono do jej rozbiórki (1811), którą dokończyły już władze pruskie w 1814 r. Rozpoczęło się staranie o teren pod nowy cmentarz. Ewangelicy zakończyli je sukcesem już w 1817 r.  gdy założono cmentarz ewangelicki na Jakubskim Przedmieściu, katolicy zaś do czasu poświęcenia nowej nekropolii tuż przy wymienionym już cmentarzu ewangelickim w 1839 r., korzystali z cmentarza Benedyktynek [4]. Nie było to na rękę władzom wojskowym, które zamierzały rozbudowywać pierścień fortyfikacyjny wokół Torunia. W najbliższym sąsiedztwie przystąpiono do budowy Fortu Św. Jakuba [5] toteż Prusacy nakazali zamknięcie cmentarza. Tym bardziej iż, Benedyktynki po kasacji zakonu (1832r.) musiały opuścić swoją siedzibę. Ostatecznie decyzję o likwidacji wydano w 1837 r. choć do fizycznego usunięcia nigdy nie doszło. Jeszcze w 1859 r., a nawet w 1912 r. parafia próbowała ponownie otworzyć cmentarz, spotykała się jednak z odmowami [6].

Benedyktyński cmentarz liczył na początku XX w. 0,38ha [7], a wszelkie ślady po nim zatarły się. Nie zachowała się również stojąca na nim święta figura [8], która zaznaczona jest jeszcze na planie Torunia autorstwa Jana Rödera [9] [Rys. 3]. Dziś przebiega tam początkowy odcinek ulicy Winnica, a w części bliżej ul. Lubickiej stoją garaże. Wzdłuż obu ulic rosną pojedyncze drzewa.

[Rys. 3] Elipsą zaznaczono świętą figurkę na dawnym cmentarzu Benedyktynek,
Źródło: Fragment mapy J. Rödera, Plan miasta Torunia, skala 1: 12 000, Toruń: Zakład Graficzny „Sztuka”, 1934.

[Fot. 1] Widok na były cmentarz od strony ul. Pułaskiego | Toruń (Przedmieście Jakubskie) | 2012

[Fot. 2] Na cmentarzu bliżej ul. Lubickiej, w głębi garaże | Toruń (Przedmieście Jakubskie) | 2012

[Fot. 3] Kiedyś cmentarz, dziś ulica | Toruń (Przedmieście Jakubskie), 2012

[Fot. 4] Prawdopodobnie tu już stał folwark, tam gdzie drzewa od prawej był cmentarz | Toruń (Winnica), 2012

 

Wedle obecnie obowiązującego podziału administracyjnego miasta Toruń cmentarz znajdował się na terenie Przedmieścia Jakubskiego natomiast folwark na Winnicy [10].

Strona cmentarza na Lapidariach – TUTAJ.

Przypisy:

[1] J. Böhmer, Karte der Stadt Thorn nebst Umgegend, 1: 12500, 1884 – link.

[2] Z. Kruszelnicki, Toruń nie istniejący, Warszawa-Poznań-Toruń: PWN, 1987.

[3] M. Niedzielska, Cmentarze na Jakubskim Przedmieściu – ewangelicki i katolicki, [w:] Cmentarz Św. Jakuba i inne chrześcijańskie cmentarze nowomiejskie pod red. Krzysztofa Mikulskiego. Toruń: Towarzystwo Miłośników Torunia-Wydawnictwo Adam Marszałek, 2010, s. 8

[4] M. Niedzielska, Toruńskie cmentarze, Toruń: Towarzystwo Naukowe w Toruniu, 1992.

[5] Patrz http://www.his.uni.torun.pl/~wn/twierdza/jakub.html

[6] M. Niedzielska, Cmentarze na…, s. 16.

[7] ibidem.

[8] ibidem.

[9] J. Röder, Plan miasta Torunia, skala 1: 10 000, Toruń: Zakład Graficzny”Sztuka”, 1934 – link.

[10] Granice części urzędowych miasta Torunia z 2005 r. – link.

14 thoughts on “Zapomniane cmentarze Torunia #03: Cmentarz Benedyktynek

  1. Pingback: Zapomniane cmentarze Torunia #1: Wstęp « Kamień na kamieniu

  2. Pingback: Zapomniane cmentarze Torunia #02: Judenberge « Kamień na kamieniu

  3. Szanowny Autorze/Autorko? tekstów o zapomnianych cmentarzach Torunia. Byłoby bardzo pięknie, gdyby powstały one jako rezultat samodzielnie przeprowadzonych prac badawczych, kwerend literatury i archiwalnych. Tak jednak nie jest – zaplanowana seria idzie, jak na razie, tropem kolejnych moich opracowań o dziejach toruńskich nekropolii; nie jest plagiatem, bo opracowania te przywołane zostały w przypisach, narusza jednak dobre praktyki, będąc przykładem pasożytnictwa, jakże obecnie częstego w internecie. W związku z tym zwracam się z prośbą o zaniechanie publikacji następnych tego rodzaju „opracowań”, o ile nadal ich podstawą w zakresie faktografii miałyby być opublikowane drukiem teksty mojego autorstwa, dotyczące cmentarzy miasta w jego historycznych granicach (tzn. bez Podgórza itd.).
    Magdalena Niedzielska

    • Words, words, words – sword, sword, sword.
      Szanowna Pani Profesor!
      Autora tej strony dobrze znam, bo od lat spotykam go przy reanimacji kolejnych zapomnianych cmentarzy w regionie. Ilu już? Kto to zliczy? Ja się tam na ogół pojawiam z piórem i notesem w ręku, jako korespondent. Opisuję jednak to, co kolega Michał, przy pomocy łopaty w polu zdobędzie, a później, przekopując źródła, pogłębi. Ponieważ całej tej ekipie towarzyszę od dawna, jakości i rzetelności tych badań z czystym sumieniem mogę wystawić laurkę.
      Każdy z nas, bo mogę chyba rościć sobie pretensje do uczestnictwa w tym zespole, podpiera się Pani pracami. Nic w tym dziwnego, jest Pani przecież autorytetem. Nikt jednak – proszę mi wierzyć – na biernym przepisywaniu Pani osiągnięć, nie poprzestaje.
      Tych, którzy starają się ratować regionalne nekropolie, wspiera Pani uczonym słowem. Niech Pani jednak nie ścina ich zapału mieczem. Proszę!
      Z poważaniem, jak zwykle.
      Szymon Spandowski

      • Szanowny Redaktorze,
        nie ścinam mieczem ani zapału, ani niczyjej głowy. Ale rekę, to i owszem. Jest bowiem różnica pomiędzy wsparciem się moimi tekstami, a oparciem na nich całej, jak wynika z zapowiedzi (o trzecim odcinku na temat cmentarza św. Katarzyny itd.), serii rzekomo autorskich publikacji na blogu. Podtrzymuję opinię, że nie jest to praktyka rzetelna, bowiem w tekstach tych, poza kompilacją i zamieszczeniem dodatkowych ilustracji nie widzę żadnej tzw. wartości dodanej, wynikającej z ustalenia przez autora, np. w wyniku kwerendy archiwalnej, nowych, nieznanych mi i przeze mnie nie opublikowanych, faktów dotyczących dziejów cmentarzy. A zatem pisząc o nich autor nie rozwija problematyki, nie uzupełnia jej, i nie jest tu żadnym argumentem, iż odwołuje się do mych publikacji w przypisach, czy też, że kopie gdzieś motyką, bo z pewnością swych informacji o dwóch opisanych przezeń cmentarzach, żydowskim i benedyktynek, motyką nie odkopał. Z przyjemnością natomiast poczekam na opracowanie np. historii cmentarzy na Podgórzu czy Stawkach, o których dotąd nie pisałam. Wolna droga. Może się też wreszcie czegoś ciekawego dowiem, nie siedząc przy tym tygodniami w archiwum na Idzikowskiego……

  4. Kłaniam się Pani Profesor ponownie, ale nadal atak na kolegę uważam za bezpodstawny. Skrytykowane wpisy są tylko fragmentem jego bogatej cmentarnej działalności, której efekty widać na kolejnym blogu. Pani dzieła natomiast są jednymi z wielu, na jakie on się tam powołuje. Zasoby archiwów również nie są mu obce, zresztą kilkoma wydobytymi stamtąd informacjami, się ze mną podzielił.
    Z dziabania motyką także bym sobie nie kpił, bo dzięki temu, o tych zapomnianych cmentarzach, okolica wreszcie sobie przypomina. Poza tym, proszę mi wierzyć, bo wiele razy się o tym przekonałem, w rękach „cmentarników”, te proste narzędzie zamienia się w instrument badawczy godny mędrca szkiełka i oka, pozwoliła wydobyć wiele tajemnic.
    Zarzuca Pani koledze, że w tym przypadku, korzystając z Pani osiągnięć, nic nowego nie wnosi. Trudno zaskoczyć czymś nowym kogoś, kto jest w Toruniu największym autorytetem od nekropolii. Nie pojmuję jednak, dlaczego wiesza Pani psy na Michale, który stara się pokazać w terenie to, co Pani opisała? To jest wartość nowa i bardzo istotna! Ja również ciągam ludzi po różnych wertepach i do upadłego będę to robił, bo z uczestników tych naszych redakcyjnych wycieczek wydobyłem już wiele rzeczy, o jakich pracownikom dawnego kina przy Idzikowskiego się nie śniło. Broń Boże nie mam zamiaru pomniejszać roli archiwów, jednak zwracam uwagę na to, że równie czasami żmudna praca w terenie, także może przynieść ciekawe efekty.
    No i jeszcze jedno. Nie rozumiem Pani oburzenia na widok kogoś, kto przeczytawszy Pani publikacje, bierze aparat, idzie wyznaczonym szlakiem ilustrując go, i ozdabia tym wszystkim swój kawałek wirtualnej przestrzeni, oddając przy tym cześć źródłom. Pani nic na tym przecież nie traci, a cmentarnej oświaty kaganek ma kolejną szansę, by dotrzeć pod strzechy. Popularyzacja wiedzy rządzi się nieco innymi prawami niż nauka, jednak chyba nie ma sensu jej deptać, bo często porywa przyszłych naukowców.
    Piszę to, wspominając podobną burzliwą wymianę zdań na forum „Piątej strony…” Żałując jednocześnie bardzo, bo również wymyśliłem sobie, aby na 1 listopada przypomnieć w gazecie o zapomnianych toruńskich cmentarzach. No tak… Pewnie nie dam rady wyrwać się do archiwum i z pewnością, nie znajdę tam nic, co by Pani wcześniej w oko ni wpadło. Musiałbym więc oprzeć się na Pani dokonaniach, wspominając je w przypisach, narażając się jednak na podobny łomot. Warto? Nie jestem tego pewien.
    Pozdrawiam!
    Sz.S.

  5. Redaktorze,
    faktycznie, idzie czas kopiowania i wklejania, czyli żniwa 1-listopadowe. Po tym, jak przed kilkoma laty konkurencyjna wobec Pańskiego Käseblattu lokalna gazeta rękoma pewnej młódki-stażystki wiernie przepisała rozliczne fragmenty z moich tekstów, bywam alergiczna wobec wszelkich prób tzw. „popularyzacji”, cudzym, w tym przypadku, moim kosztem. Jak Panu wiadomo, jestem piśmienna, i stosowny tekst pierwszolistopadowy z pewnością byłabym w stanie wysmażyc sama, tyle tylko, że nikt się o to do autora opracowań nie zwraca, tylko zżyna bezczelnie, albo lekko kompiluje. Teksty o cmentarzach tradycyjnie co roku, teksty o pomniku Kopernika, z uzupełnieniem o wierutne bzdury o transporcie z Berlina, jak to było niedawno, na stronie Urzędu Miejskiego do niedawna widniały biogramy niektórych honorowych obywateli miasta z okresu pruskiego dziwnie bliskie moim biogramom w Toruńskim Słowniku Biograficznym, tyle tylko, że kto inny je podpisał. Przejęte zdjęcia, bez podania źródła… Te same uwagi dotyczą owego blogu – co innego zrobić sobie zdjęcia i je umieścić, z drobnym komentarzem, a co innego zaplanować serię „wydawniczą”, której, o dziwo, układ idzie dziwnym trafem tokiem myśli i tekstów innego autora. Owszem, przywołanego w przypisach, by nie było problemu, ale jako jeden z wielu. Nie są mi potrzebne „narzędzia literackie” do ukazywania historii toruńskich, zwłaszcza, gdy w ogóle o zgodę nie występowały. Nie neguję pożytków z kopania, „wywoływania” źródeł historycznych poprzez zdobywanie informacji od świadków, nie mam monopolu na zajmowanie się historią Torunia. Ale proszę nie wykorzystywać tego, co jest dorobkiem innych. Jeśli autor opracowań naukowych nie ma ochoty na popularyzację (a może jednak ma? i coś planuje?), to nie ma potrzeby mu w tym pomagać, zwłaszcza poza jego wiedzą i zgodą.
    A tak na marginesie – to nie Pan, Redaktorze, był adresatem mojego pierwszego komentarza, i nie Pan powinien odpowiadać, chwaląc cnoty i zasługi kogoś innego, mające usprawiedliwić niezbyt przyzwoite praktyki.

    A poza tym, kategoria „Zapomniane cmentarze” jest niespójną, bo trudno do jednego worka wrzucać z jednej strony obiekty nieistniejące od 100 czy 200 lat, z drugiej zarośnięte i zdewastowane czy też istniejące, ale przejęte, o innym charakterze wyznaniowym. Ze zdumieniem czytam o wielowyznaniowym , d. cmentarzu św. Jerzego, jako nieistniejącym. Bo albo ma być mowa o cmentarzu zlikwidowanym w czasie Księstwa Warszawskiego, ale problem z tym, że nie był on wielowyznaniowy, albo mowa o istniejącym, ale trudno go uznać za „zapomniany” tylko dlatego, że katolicy „wygryźli” na nim ewangelików…..

  6. Choć nie jestem nazbyt przesądny to moja teza o tym jakoby zakonnice przynosiły pecha znajdują tu swoje uzasadnienie. A teraz na poważnie. Długo zastanawiałem się, czy w ogóle ustosunkować się do wszelkich powyższych zarzutów jednak częstotliwość z jaką odwiedza Pani ten wpis świadczy o tym, że oczekuje na ripostę.

    1) Łatwo gnoić dziennikarzy albo pasjonatów-hobbystów. O wiele trudniej podnieść byłoby temat owego pasożytnictwa na łamach Rady Wydziału. Czym są bowiem niemal wszystkie licencjaty, większość prac magisterskich, co najmniej kilka doktoratów, a także setki, jeżeli nie tysiące opracowań stworzonych we wszelakich magazynach naukowych o tematyce historycznej jak nie kompilacjami na podstawie innych źródeł, tak często bez jakichkolwiek odniesień do badań archiwalnych w bibliografii? Nie będę podawać nazwisk takich opracowań, bo Pani Profesor na pewno wszystkie przeczytała, a autorzy ich nie chcieliby, aby ich dorobek umieszczany był w kontekście pasożytnictwa.

    2) Z nieukrywaną przyjemnością wsparłbym Panią Profesor w ślęczeniu nad materiałami archiwalnymi lub zapoznałbym się z dokumentacją WUOZu na temat cmentarzy po lewej stronie Wisły. Tak się jednak złożyło, że pasożytniczy tryb sprawowania obowiązków osoby w tej instytucji (i piszę to z całą odpowiedzialnością) uniemożliwił mi to. Po złożonych rewersach otrzymałem odpowiedź odmowną dotyczącą zapoznania się z dokumentacją pań Filipskiej i Piskorskiej. Tu zacytuję treść odmowy „gdybym miała wydawać każdy materiał, o który ktoś sobie zażyczy to miałabym tu bazar,a nie biuro”. Najwyraźniej ustawa o dostępie do informacji publicznej posiada pewne wyjątki stosowane na terenie Torunia…

    3) Ironiczne odnoszenie się do działań renowacyjnych na cmentarzach (kopanie motyką) przy współudziale autora powoduje nie tyle obrażanie mnie samego, a dziesiątek innych ludzi, którzy poświęcają temu własny czas i własne pieniądze. Rozumiem, że dotychczasowe doświadczenia Pani Profesor z wykorzystaniem Jej tekstu bez wiedzy i zgody, a i często z błędami doprowadza do rozgoryczenia, że tematem zajmują się amatorzy. Jednak śmiem twierdzić, że uczciwszego podejścia niż napisane przeze mnie powyższe opracowania Pani nie znajdzie. Tym bardziej, że wszelkie pozostałe przytaczane przeze mnie źródła zostały wnikliwie sprawdzone, a powoływanie się do tych pozycji nie wynika z bezrozumnego przepisywania tekstu wraz z odnośnikami (posiadam oryginały, fotokopie lub ksera wszystkich wymienionych źródeł).

    4) Odnośnie kryterium doboru cmentarzy do grupy zwanej zapomnianymi. Pierwotnie zakładałem identycznie jak Pani Profesor, że cmentarze zadbane i czynne bez względu na rodzaj wyznania w przeszłości nie zasługują na miano zapomnianych. Dlatego też nie umieszczałem ich na Lapidariach. Zmieniłem zdanie na skutek rozmów z ludźmi, którzy w znakomitej większości nie wiedzą o tym, że przykładowo cmentarz Św. Jakuba był kiedyś również ewangelicki. Nie wiedzą nie tylko dlatego, że ich metryka i ignorancja na to nie pozwala, ale także, bo nie chcą przyjąć tego do wiadomości. Kryterium zapomnienia to nie tylko cmentarze zdewastowane i nieistniejące, ale także te, które choć zadbane miały (mają) celowo zatartą przeszłość. Stąd pojawiły się tu: cmentarz Św. Jerzego, Św. Jakuba, a na Lapidariach choćby cmentarz parafialny w Gniewkowie (niegdyś ewangelicko-katolicki).

    W związku z tym postanowiłem nie odnosić się więcej do jakichkolwiek tekstów dot. cmentarzy toruńskich, a podpisanych nazwiskiem Pani Profesor skoro tak bardzo ubolewa Pani nad wykorzystaniem Jej dorobku naukowego, który przypomnę, nie jest Pani własnością, a swego rodzaju depozytem kultury. W szczególności odkryć dotyczących dziejów minionych nie można zastrzec w biurze patentowym. Jednocześnie jestem ciekaw czy tak samo zaciekle skrytykowany zostanie wydany ostatnio folder PTTK Toruń o roślinności na cmentarzach Torunia. Autorka tegoż również powołują się m. in. na Pani książki, a nie zauważyłem, aby były w nich tak rażące, ba jakiekolwiek błędy.

    Z poważaniem

    Michał P. Wiśniewski (od niedawna znany też jako Pasożyt z Motyką)

  7. Szanowny Panie,

    ad 1/ proszę łaskawie nie wypowiadać się, nie posiadając żadnej na ten temat wiedzy, o odwadze bądź jej braku na forum Rady Wydziału. O ile mi wiadomo, nie jest Pan jej członkiem.

    ad 2/ Z Wojewódzki Urzędem nie mam żadnych związków, więc proszę wybaczyć, nie odpowiadam za jego działania. Niemniej jednak myli Pan pojęcia kwerendy archiwalnej, i drogę na skróty, jaką jest korzystanie z „gotowców”, jakimi są dokumentacje poszczególnych obiektów, w tejże pracowni. Ustalanie, to pierwotne, po raz pierwszy, faktów jako faktów historycznych opiera się bowiem na kwerendach archiwalnych. Jak na razie, nie znaleziono lepszej metody. Różnica polega bowiem na tym, że Pan jako pracę archiwalną rozumie wykorzystanie już istniejącego czyjegoś opracowania, tyle tylko, że np. pozostajacego w manuskrypcie.

    ad 3/ tu niezbędny cytat z Pana tekstu: „Tym bardziej, że wszelkie pozostałe przytaczane przeze mnie źródła zostały wnikliwie sprawdzone, a powoływanie się do tych pozycji nie wynika z bezrozumnego przepisywania tekstu wraz z odnośnikami (posiadam oryginały, fotokopie lub ksera wszystkich wymienionych źródeł)”.
    Co jest dla Pana źródłem? Żródło archiwalne, drukowane, czy też źródłem są dla Pana po prostu istniejące monografie? To w kategoriach warsztatu naukowego nie są źródła!
    Nota bene, żartobliwe sformułowanie o kopaniu motyką (dotyczące możliwości wykopania przez Pana ową pomorską haką wiedzy o dziejach cmentarza) trzeba widzieć w kontekście, a nie uznawać za moje lekceważenie dla pracy osób angażujących się w porządkowanie cmentarzy.

    ad 4/ to, że ludzie czegoś nie wiedzą, nie jest usprawiedliwieniem nieładu logicznego.

    Nie chodzi o to, że się pracę cytuje – bo na tym opierają się przecież wszystkie badania naukowe, ale o to, że nie jest uczciwym czynienie artykułów/książek innych autorów rusztem dla snucia swojego wątku, prowadzonego dokładnie ich śladem….

  8. Pingback: Zapomniane cmentarze Torunia #04: Cmentarz Św. Jakuba « Kamień na kamieniu

  9. Pingback: Zapomniane cmentarze Torunia #05: Cmentarz Św. Katarzyny « Kamień na kamieniu

  10. Bardzo ciekawa dyskusja się wytworzyła wiec pozwolę sobie dodać kilka słów od siebie, osoby niewykształconej, prostej, nie posiadającej żadnych doktoratów itp.
    Pani profesor, opracowała Pani historię tych cmentarzy ale nie jest Pani właścicielem tej historii. Tworząc coś takiego tworzy się dla innych, by mogli z tych prac wyciągać wnioski uczyć się, dyskutować. Jeśli tak się dzieje to można się tylko cieszyć, praca nie poszła na marne. Pani wychodzi z założenia Ja to napisałam, to jest moje i wara mi od tych cmentarzy, wykop sobie jakiś inny. Pasja, chęć poszukiwania opiera się właśnie między innymi na takich źródłach jakie Pani tworzy, jak również na tych które można wykopać motyką ale i to miejsce musi być w jakiś tam sposób wskazane przez przekazy historyczne czy opracowania historyczne. Nie można tworzyć historii za każdym razem na nowo, trzeba się na czymś oprzeć. Dużo więcej korzyści by przyniosło jak byście Państwo zaczęli współpracować dzieląc pasję a nie rozszarpywać jak jak dzisiejsi politycy.
    Jak podnosić świadomość lokalnego społeczeństwa czy ten cmentarz był ewangelicki kiedyś czy nie, jaka była jego historia, jak nie przez takie działania właśnie. Ile osób z tych zwykłych normalnych śmiertelników chodzących ulicami Torunia miało okazję dotrzeć świadomie do Pani tekstów? Dzięki blogowi na pewno kilka osób zwróciło uwagę na historię tych nekropolii. Mało kto będzie wnikał by posiąść taką wiedzę jak Pani, bo mało komu ona jest potrzebna, ale przez rozmowy o tym wiele można się nauczyć.
    Pozdrawiam

  11. Witam Serdecznie
    Ja w zupełności popieram Panią Profesor, bo tutaj nie chodzi o to że jest zakaz wykorzystywania prac innych, ale trzeba umieć wykorzystać je na swój własny kreatywny sposób mieć własny pomysł, plan a nie jak to dobrze ujeła Pani profesor podążać tym samym śladem. I chyba o to w tym wszystkim chodzi.

  12. Atak jest zwyczajnie śmieszny. Tak długo, jak umieszczony jest stosowny przypis do oryginalnej pracy autor nie jest pokrzywdzony. Praca naukowców i jej efekty jest opłacana z podatków, próby odcinania od niej obywateli i pretensje, że śmią z niej korzystać jest wysoce nieetyczne.

Dodaj komentarz